Racja. Lecz wg. mnie pewna nieścisłość. Duża grupa "jełopów" została wystraszona na/z ulicy. Część nie ryzykuje nawet próby. A część to zwyczajne dzieci i chcą pokazać się (+ tatus zabronił na ulicę ..i może mają rację). Jełop na rowerze a jełop za kierownicą generują odmienne nasilenie strachu. Mój znajomy (kierowca) kupił rower, 2 tygodnie pojeździł po ulicy i ..zwiał na chodnik.Kierowca Bombowca napisał:i rowerzystów na chodniku... z moich obserwacji wychodzi przynajmniej 1:3 (dla tych jełopów, którzy jeżdżą po chodnikach, lekce sobie ważąc przepisy PoRD).
|
|
Jaka nieścisłość? Duża grupa jełopów za kierownicą została wpuszczona na jezdnie pomimo ich własnych odczuć, ale jakoś nie ma przyzwolenia na jazdę samochodem po chodniku. Chodnik jest dla pieszych do chodzenia. Jezdnia dla pojazdów, do jeżdżenia po niej. Jeżdżę i rowerem i samochodem... zawsze po jezdniach. Jakoś na rowerze nie czuję się specjalnie zastraszany przez kierowców (wprost odwrotnie - poza, dość powszechnym jeszcze 5-10lat temu, chamskim dojeżdżaniem do krawężnika na mój widok widzę też i przyjazne gesty)... jako kierowca dużo częściej czuję się terroryzowany przez rowerzystów (nie mówię o tych jeżdżących po jezdniach, ci znają podstawy Ustawy PoRD... tylko o tych, jeżdżących po chodnikach i przejściach dla pieszych, czyniących z każdego skrętu w mieście loterię [p.t. "dostrzegę jełopa na czas, czy wpakuje mi się w błotnik"]) Jestem kierowcą od ponad 15 lat i rowerzystą od ponad 20. Od tylu też lat jeżdżę obydwoma typami pojazdów po ulicach Lublina. Żyję i nie skomlę, że chcą mnie co rusz zabić. Przynajmniej nie ci, którzy jeżdżą w zgodzie z przepisami a nie z własnym widzimisię. |
|
Popieram w całej rozciągłości. Poruszam się nie tylko osiedlowymi uliczkami ale np. al. Warszawską, czy trasą Lublin - Nałęczów (wyjątkowo mało przychylna rowerzystom) i jakoś nie doprowadza mnie to do obłędu, a i z ulicy jakoś nie uciekłem. Kultura rowerzystów niestety jest porównywalna do kierowców samochodów i dopóki się to nie zmieni lepiej nie będzie. A jazda po chodniku i wjazd rowerem na przejście dla pieszych uważam za sport ekstremalny. |
|
Przestałem jeździć rowerem po ulicach bo mi wstyd za święte krowy na dwóch kółkach. Rower ma swoje ograniczenia i zdaję sobie sprawę, że wyjeżdżając na ulicę niesie to pewne ryzyko i dla mnie i dla kierowców. Rowerem jeżdżę tam gdzie nikomu nie przeszkadzam - samochodem jeżdżę tam gdzie muszę. Drażnią mnie bydlęce spędy i tłumne manifestacje ku czci takiego czy innego pojazdu. Zamiast promocji zostaje tylko tłok, syf, pretensje i ogólny rozpier***.
|
|
A ścieżka rowerowa dla rowerów. I im więcej ścieżek rowerowych tym mniej problemów na liniach styku rower-pieszy/rower-samochód. Każdy porusza się swoim ciągiem i jest git. |
|
Tu też się zgodzę, ale jest jedno ale: temat artykułu, to "jak uczynić Lublin przyjaźniejszym dla rowerów"... a to zakłada uprzywilejowanie jednej tylko, wcale nie najliczniejszej, grupy. Do tego grupy, której sytuacja w tym mieście jest i tak daleko lepsza niźli kierowców samochodów i pasażerów pojazdów ZTM. Drugą wątpliwość (jako osoba korzystająca czasami ze ścieżek rowerowych) mam co do świętych krów w postaci pieszych... z rok temu musiałem ostro hamować na ścieżce przy Krańcowej, bo jakaś babcia puściła przez ścieżkę wnuczka i pieska (rzecz jasna prawie mi pod koła)... i jeszcze na mnie nawrzeszczała, że jak ja mogę, jak wariat jeździć... po chodniku! Moja konkluzja brzmi więc tak: bez wyuczenia wszystkich buraków - tak tych, prowadzących samochody i motocykle; tych jadących rowerami oraz tych, poruszających się pieszo, podstaw Prawa o Ruchu Drogowym, nie ma co marzyć o ucywilizowaniu sytuacji na polskich drogach i chodnikach. Kij jest (w postaci rzadko, ale jednak wypisywanych mandatów za te "mniej groźne wykroczenia" - wiadomo bowiem, że w Polsce zabija prędkość a najszybciej plan mandatowy od komendanta można wyrobić stojąc z "suszarką" w krzakach), brak jest jednak edukacji i zachęty (czyt. "marchewki"). |
|
Tutaj trochę się poniezgadzam, bo jeśli się przyjrzymy na ewentualne skutki, to takie uprzywilejowanie może przynieść korzyści wszystkim. Jeśli miasto będzie rowerzystom przyjazne, to może więcej ludzi będzie korzystać z tego środka transportu, a co za tym idzie być może spadłaby ilość samochodów na ulicach. Gdyby na przykład rowery przesiadły się chociażby osoby, które samochód wykorzystują tylko i wyłącznie na dojazd i przyjazd z pracy (z ośmiogodzinnym parkowaniem pod firmą), to i zmniejszą się korki i zwolni się zajmowane przez nich miejsce do parkowania, które będzie możliwe do wykorzystania przez osoby, które po prostu jeżdżąc samochodem pracują. W Śródmieściu miejsca do parkowania jest jak na lekarstwo, więc trzeba robić wszystko, żeby rotacja na tym co jest była jak największa. Jeśli chociaż część ludzi, którzy okupują całymi dniami miejsca na parkingach przesiądzie się na rowery, to już będzie jakiś postęp (rower na upartego w końcu można i trzymać w biurze - co zresztą sam praktykuję). Ale do tego potrzebne jest właśnie "miasto przyjazne rowerzystom" czyli chociażby infrastruktura, żeby rowerzyści mieli w ogóle chęć jeździć. Wydaje mi się zatem, że miasto przyjazne rowerzystom jest także w interesie kierowców czy pasażerów autobusów (skoro jadę rowerem, to nie zajmuję miejsca w autobusie i o jedną osobę mniejszy jest tłok ) Co do pozostałej części posta: pełna zgoda. |
|
koszmar
|
|
To ja się też trochę poniezgadzam. Nie powiesz mi chyba, że na rowery przesiąść się mogą osoby, które mają jak ja ponad 20 km do pracy, wymagany jest od nich odpowiedni strój, a w pracy nie mają szansy na szybki prysznic przed przystąpieniem do niej. Nie każdy ma pracę powiedzmy 5km od domu, bez zbytnich różnic w wysokości trasy dojazdu i może sobie pozwolić na prysznic przed przebraniem się w ciuchy pracownicze (jeszcze musi mieć je gdzie trzymać). Zauważ, że do centrum, gdzie mamy największy brak miejsc nie dojeżdżają głównie ludzie do pracy stricte fizycznej, którym będzie wszystko jedno czy spocą się(obrazowo mówiąc) w drodze do pracy czy 15 minut po jej rozpoczęciu. Rozwiązaniem jest lepsza komunikacja miejska, bo rowery braku miejsc parkingowych nie rozwiążą - to nie Holandia i teren na jakim położony jest Lublin nie daje możliwości dojazdu do pracy dla osób obsługujących klientów. |
|
No ale ja nigdzie nie pisałem, że od razu wszyscy się muszą przesiadać. Wystarczy jeśli się przesiądą ci, co mogą (ale teraz z powodu braku infrastruktury im się na przykład nie chce albo się boją). Poza tym w centrum pracują też i inni, nie tylko pracujący bezpośrednio z klientem. Owszem, człowiek pracujący w BOK może nie mieć jak przesiąść się na rower, ale dajmy na to firmowy administrator sieci (człowiek typowo back-office) już może. No i też nie każdy pracujący w szeroko rozumianym śródmieściu ma do przejechania 20 km.
Egoistycznie rzecz biorąc to powiedziałbym, że dla mnie jako praktykującego dojeżdżanie rowerem do pracy codziennie powinienem raczej zniechęcać ludzi do rowerów, bo z kolei im więcej ludzi w samochodach, tym mniej ich na ścieżkach i mi wtedy wygodniej się jeździ
|
|
Większość dróg dla rowerzystów powstało na chodnikach dla pieszych często pozostawiając mniejszą część chodnika pieszym.W dodatku gdzieś tak od pół roku rowerzyści masowo okupują chodniki które od wielu lat były wyłącznie dla pieszych . Widać jak pędzą i lawirują między pieszymi nieraz całe hordy rowerzystów . Wg . dziennikarzy piesi obok drogi rowerowej powinni chodzić gęsiego a wyprzedzenie czy ominięcie osoby z wózkiem czy pary osób nie wchodzi w rachubę gdyż - kończy się z reguły wejściem na pas dla rowerzystów. Dziennikarze bronią i usprawiedliwiają rowerzystów bo podciągają ich pod święte krowy i wolą narzekać na pieszych czy zmotoryzowanych . Zresztą piesi nie mają lobby ani oficerów więc o interes ich i obronę nikt nie występuje. Rowerzyści uważają ,że skoro pieszy łamie przepisy to oni też mogą łamać przepisy . Tylko jest jedno ale - piesi po drogach rowerowych rzadziej wchodzą z roztargnienia czy bez musu a rowerzyści wg .nowych przepisów po chodnikach między pieszymi mogą jeździć jak kto woli i chce . Wejście na drogę dla rowerzystów jest prawie przestępstwem i kończy się często obdzwonieniem a nawet zruganiem czy wyzwaniem pieszego , natomiast pieszy na chodniku ma być rozumny, tolerancyjny i wyrozumiały .Tłumacząc się także ,że rower przecież nikogo nie zabije a gdy samochód potrąci bywa różnie .Wg. Ewy Wolak piesi powinni cieszyć się z obecności rowerzystów na chodniku a zmotoryzowani od zajeżdżania drogi ,spowalniania ruchu samochodowego i szachownicy czerwonych pasów . Czy ktoś robił obliczenia ile więcej zużywają paliwa i emitują więcej spalin samochody gdy są spowalniane przez rowerzystów i gęstą infrastrukturę rowerową ? Dlaczego w miastach są korki drogowe i co ciekawe zwiększa się ilość rowerzystów i samochodów też ? Spróbuj przejechać zbyt blisko rowerzysty to usłyszysz wyzwiska lub gesty pobudzonego osobnika . Natomiast gdy on przejeżdża zbyt blisko ciebie np. z prawej strony niemal ocierając się o lusterko samochodu - to jemu wolno i masz milczeć bo chronią go przepisy oraz propagatorzy szału rowerowego.Pamiętaj stronniczy dziennikarzu ,biurokrato i decydencie rowerowy - to zmotoryzowaniu dzięki opłatom ,wydatkom ,mandatom wnoszą najwięcej do kasy gminy i budżetu państwa oraz są źródłem utrzymania innych dlatego więcej szacunku dla zmotoryzowanych .Pamiętaj zakłamany i obłudny urzędniku - chodzenie po chodniku między jadącymi rowerzystami z inną kulturą i mentalnością niż zagranicą , nie należy do przyjemności .Chyba ,że gdzieś tak lubią chodzić między rowerzystami to niech chodzą . Ale ja w zbiorowym "sadomasochizmie "chodnikowym wśród pieszych nie będę brał udziału - gdy co chwilę jakiś rozpędzony rowerzysta koło mnie przejeżdża . Protestuję - widząc brak bezpieczeństwa , utrudnienie życia , chamstwo i agresję na chodniku . Tylko ,że niektórzy sprawcy zamieszania na chodniku swoich błędów i złego zachowania nie widzą ale za to widzą pieszych jak źle chodzą i łamią przepisy .Jest jakaś mniejsza część rowerzystów zachowujących się normalnie ,przewidująco i przepisowo ale ta mała grupa nie jest w stanie zmienić złego wizerunku rowerzysty . Rowerzysty który żąda tolerancji i zrozumienia wobec siebie a nie dając nic w zamian bo są tylko pretensje , nowe żądania i ograniczenia dla innych oraz nagminne łamanie przepisów ruchu drogowego i ignorancji innych .
|
|
Możesz nie lubić rowerów i rowerzystów - OK. Ale trzymaj się faktów i nie pisz bzdur.
Jadąc samochodem jakoś nie zauważyłem żeby mnie rowerzysta spowalniał, i analogicznie jak jadę rowerem po ulicy, to jadę na tyle blisko prawej że kierowca nie ma problemu z wyprzedzeniem. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę ze po ulicach jeżdżą też nooby którzy nawet do własnego garażu boją się wjechać. Z tymi korkami to piszesz bzdury. Każdy nowy rowerzysta który decyduje się odstawić samochód i jeździć rowerem do pracy (tak jak ja)to jeden samochód mniej na ulicy. Matematyki nie oszukasz. A to że mamy więcej samochodów (i będzie jeszcze więcej) to wynik poprawy finansowej mieszkańców i większej iloścki kupionych samochodów. Pamiętacie ile było mniej samochodów w I poł. lat 90tych? Możesz wytłumaczyć w jaki sposób gęsta infrastruktura rowerowa (nota bene chyba nie piszesz o Lublinie) zwiększa korki??? |
Strona 2 z 2
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|